Historia warszawskich pocztówek
Mając kilka minut na spakowanie dobytku swojego życia, chowali do wielkiej walizki oraz dwóch konopnych worków jedzenie i najcenniejsze przedmioty. Gdy zobaczył w jej dłoniach szare pudełko, krzyknął, by chowała tylko potrzebne rzeczy. Nie posłuchała go. Dla niej olbrzymia kolekcja przepięknych grafik i pocztówek w szarym kartonie była najcenniejszą rzeczą pod słońcem. Musiała ją zabrać, skoro już więcej miała nie zobaczyć ukochanej Warszawy. Przecież z Sybiru nikt nie wracał.
Kilka minut później do domu wbiegł rosyjski żołnierz i wyprowadził Jana i Katarzynę Jastrzębskich z domu przy ul. Dobrej 40, skąd dołączyli do kilkusetosobowej grupy zesłańców. Po niecałej godzinie, pod eskortą wrogiego wojska, grupa ruszyła na wschód.
Trud podróży, mroźny klimat, widmo śmiertelnych chorób, niebezpieczeństwo czyhające ze strony zwierząt i innych zesłańców – to wszystko można było przetrwać, jeśli miało się jakieś wspomnienia. A ona miała swoją ukochaną Warszawę ukrytą w kartonowym pudełku. Każda z grafik oraz pocztówek budziła w jej myślach obrazy konkretnych osób, miejsc lub zdarzeń. Jan często śmiał się z małżonki, że z taką nabożnością wpatruje się w pocztówki. Jednak, gdy nikogo nie było w pobliżu, sam kilka razy uronił łzę nostalgii nad przepięknym zbiorem.
W chwili gdy w rodzinie Jastrzębskich pojawiło się dziecko, obszerna kolekcja zaczęła pełnić coś więcej, niż sentymentalną pamiątkę. Adam, syn zesłańców, uwielbiał gdy mama opowiada mu o Warszawie. Karty z miastem rodziców stały się w jego wyobrażeniach dowodem na istnienie innego, lepszego świata, który kiedyś może powrócić.
Choć Katarzyna, Jan i Adam nigdy nie wrócili do Polski, udało się to jednak kolekcji z szarego pudełka. W 1941 roku kilkadziesiąt pocztówek z przepiękną Warszawą zostało włożonych do skórzanej torby i ruszyło z syberyjskiej tajgi, przez piaski Iraku i Palestyny do Włoch, a stamtąd do kraju nad Wisłą. Podróżowały z młodym żołnierzem Zygmuntem, wnukiem Jana i Katarzyny Jastrzębskiej, wędrującym z armią Generała Władysława Andersa, któremu udało się w końcu powrócić do kraju przodków. Po zakończeniu wojny osiadł w mieście dziadków.
Zygmunt, przywiązany do dziedzictwa z mroźnej Syberii, postanowił uzupełnić kolekcję o inne pocztówki z przedwojenną Warszawą. Zbiór rósł z miesiąca na miesiąc, lecz zatrzymała go nagła śmierć właściciela, zamykając go na pięćdziesiąt lat w starej skrzyni na strychu jednej z kamienic przy Rynku Starego Miasta 1/3 w Warszawie.
Na szczęście została odnaleziona i przekazana Fundacji Stara Warszawa, która udostępniła zbiór kart z widokami Warszawy szerokiemu gronu odbiorców.